
Komu się spełni manifestacja?
Wiele osób pracuje z technikami manifestowania, jest to od paru ostatnich lat bardzo popularne. Ja również używam wielu takich metod podczas procesów transformujących. Zawsze zaczynamy od świadomego budowania intencji, no i cóż… to – przy frustracji wielu osób – okazuje się pierwszym bastionem. A mianowicie: uważaj, czego sobie życzysz! To jest coś, co mocno otwiera oczy wielu osobom. Zinterpretowanie tego wcześniej przez specjalistę z zewnątrz bardzo pomaga uniknąć błędów, tak by realizacja naszej intencji nie stała się „Misiem na miarę naszych możliwości”.
Intencja jako „Miś na miarę naszych możliwości”
Dla przykładu, bardzo mocnego, więc wierzę, że otworzy oczy wielu osobom, jest historia, którą opowiedziała mi jedna z klientek. Przyszła z diagnozą zmiany na jajniku i stwierdziła, że to jest niestety realizacja jej życzeń, ponieważ życzyła sobie, by do końca roku być w ciąży. Zgodnie z paradygmatem psychobiologii jest to w istocie biologiczne rozwiązanie konfliktu.
Pamiętam też mocno wstrząsającą intencję, którą z kolei ja wykryłam u klientki. Klientka życzyła sobie, by mieć taki związek jak jej rodzice, którzy się bardzo kochali i całe lata byli razem. Jej jednak niestety nie wiodło się zbyt dobrze. Związki były trudne, bolesne i wyniszczające. Okazało się jednak, że, jak to mawiają w RPGach, słowo-gra! Życzenie było spełnione, okazało się bowiem, że biologiczna mama klientki zmarła jak była dzieckiem (a wcześniej życie jej rodziców nie było usłane różami). Potem jej tata się ożenił ponownie i stworzył ten związek, do którego aspirowała klientka. Sęk w tym, że jej mamą był ktoś inny, nawet jeśli mamą nazywała osobę, która objęła ją opieką i miłością.
To tylko przykładowe, moim zdaniem mocne historie na temat budowania intencji, ale wierzcie mi, mogłabym po latach pracy opowiedzieć ich bardzo wiele.
Gdy intencja powinna działać…
Ale załóżmy, że intencja działa, że nie ma pułapek i jest super. Że reszta technik też jest wykonana wzorowo, a manifestacja nie przychodzi. Dlaczego?
Odpowiedź znajdziecie w filmie „Ostatnie wakacje” (znacie ten film? Obejrzyjcie sobie ten film pod tym kątem koniecznie!). To wspaniała historia o tym, co trzeba zrobić, żeby wszystkie, nawet najbardziej odważne i szalone marzenia się spełniły. Trzeba żyć, jakby nie było jutra, czyli… nie bać się śmierci!

Bohaterka od lat wykleja sobie książkę, która jest ekwiwalentem mapy marzeń. Żyje jednak bardzo standardowo. Pracuje w sklepie, nie wychyla się, jest nieco nieśmiała. Gdy dostaje diagnozę, coś w niej pęka i postanawia zrobić jedną z rzeczy ze swojej „Książki Możliwości”. I wtedy startuje magia.
Kobieta spełnia wszystkie marzenia, a nawet więcej – to dzieje się samo. A wszystko dlatego, że w swojej głowie nie ma już nic do stracenia.
Nie może skontrolować procesu manifestacji, nie ciągnie go, nie zależy jej za bardzo, po prostu stawia wszystko na jedną kartę, nie trzymając się kurczowo swoich wizji, bo to już i tak – jak jej się zdaje – za chwilę nie będzie miało żadnego znaczenia.
Ma w sobie to, co najważniejsze: puszczenie kontroli, wiarę i… odwagę w działaniu. Tak, ODWAGA W DZIAŁANIU. Nie będzie manifestacji, jeśli będziesz sobie siedzieć i wyobrażać rzeczy. Trzeba pamiętać, że żyjemy w świecie materialnym i w nim musi się odbyć jakaś akcja!
A po latach widzę, że… jednym z najważniejszych czynników realizacji jest po prostu, albo aż… ODWAGA!
Kim byś dziś był/a, gdybyś się nie bał/a śmierci?
Kiedy Was o to pytam, niektórzy myślą, że przecież ich to nie dotyczy, bo świadomie nie myślą o tym.
Ale – wierzcie – po rozbieraniu lęków, za każdym stoi lęk przed śmiercią. Ten prosty, biologiczny mechanizm.
Dlatego życzę nam wszystkim ODWAGI, która idzie za wewnętrznym głosem. Życzę nam ODWAGI w działaniu, we wdrażaniu, we wchodzeniu w nowe. Wtedy dzieją się cuda!
Chcesz się tego nauczyć i na to zaprogramować?
Wskakuj tutaj:
Napisała: dr Anna Grochowska-Biodrowicz, Kraków, Słońce w 17°32′ Koziorożca, Księżyc w 25°30′ Barana.