Wiele/u z nas ma za sobą liczne traumy związane z obchodzeniem Świąt. Są to traumy wyjątkowo dotkliwe, gdyż to właśnie w Święta odsłaniamy miękkie brzuszki, chcemy kochać i być kochane/i, mamy oczekiwania związane z celebracją, rodzinną atmosferą, a zapachy i smaki świątecznych potraw i iglastych drzew, ciepłe światła i dekoracje oraz świąteczna muzyka i kolędy zdają się obiecywać tak wiele.
Te obietnice przypominają wielu osobom ich bolesną przeszłość. Te rany są trudne do zagojenia, a ich przyczyny zdają się niezrozumiałe.
Ale, jak wiemy…
Świadomość leczy duszę
I tak stało się w tym wypadku. Oto historia o uzdrowieniu wzorca Świąt, czyli o tym, jak udało mi się rozkodować traumę wigilijną, ponieważ odnalazłam kluczowe informacje na temat historii rodzinnej.
Jak dziś pamiętam, gdy do kin weszła ekranizacja „Pod mocnym aniołem” Pilcha, oczywiście w reżyserii Wojtka Smarzowskiego. Poszliśmy z kolegą do kina Kijów na seans. Podczas sceny, w której policjant, „Król Cukru” (Marian Dziędziel) niszczy wigilię swoim dzieciom, bije żonę, zrzuca obrus ze świąteczną zastawą, klnie i wychodzi, cała sala ryknęła śmiechem, łącznie z kolegą. Mi do oczu napłynęły łzy wielkości grochu (nomen omen, patrząc na historię mojego nazwiska). Leciały gęsto po policzkach.
Fot. kadr z filmu „Pod mocnym aniołem”, reż. W. Smarzowski.
Za dużo razy przeżyłam taką wigilię. Każda z moich dziecięcych wigilii miała pewien schemat. Opierał się on na tym, że czekało się na awanturę, która była zawsze i niezmiennie. Kończyła się ona rzucaniem jedzeniem, niszczeniem tego, co na stole, wyzwiskami, odgrażaniem się i – wreszcie – jak co roku – wyjściem ojca z mieszkania. Wyglądało to jak teatr jednego aktora, coś nim miotało (co ważne, wtedy nie był pijany, bo po pijaku był akurat łagodny, w przeciwieństwie do stanu bez alkoholu). Matka zawsze kwitowała to tym, że idzie do kolejnej kochanki i nie umie inaczej wyjść.
Jego coroczny wigilijny popis był wpisany w tradycję, wcześniej jednak zagrał nam na klawiszu kolędy i wszyscy śpiewaliśmy (był muzykiem). A jeszcze wcześniej raz pamiętam, że ubierał ze mną to plastikowe drzewko i że klasycznie porządnie ubrane była tylko od strony, od której widać. Potem, w dorosłym życiu, po przejściu pierwszego cyklu Saturna, te powtórzyłam w cyklach 2 bardzo traumatyczne wigilie. Miałam już jednak inną świadomość, inny wiek i możliwości do poradzenia sobie z tym.
Psychogenealogia
Przyszła mi z pomocą psychogenealogia i bardzo symboliczna historia. Momentu jej odkrycia nigdy nie zapomnę.
Zaczęłam szukać informacji o rodzinie ojca, ponieważ o swojej rodzinie nie wiedziałam absolutnie nic, prawie wszyscy już nie żyli, a ci, co żyli, nie byli w stanie do rozmowy.
Momentem zwrotnym okazało się odkrycie w aktach IPN zeznań mojej prababki (babki mojego ojca po kądzieli) o tym, kiedy ostatni raz widziała swojego męża przed rozstrzelaniem go w obozie pół roku później za „zbrodnię przeciwko narodowi niemieckiemu”, jaką było granie piosenek antyniemieckich na akordeonie.
Pradziadek, czyli dziadek mojego ojca, Henryk, był – podobnie jak cały klan Małowiczów – z zawodu oficjalistą drogi żelaznej – to jest taki odpowiednik zawodu mojego męża z XIX i 1 poł. XX w., który jest kontrolerem ruchu lotniczego, a oni byli kontrolerami ruchu kolejowego i mieszkali na dworcach jako administratorzy. Byli też muzykami i artystami.
Fot. Dworzec w Sosnowcu podczas okupacji niemieckiej.
Czego dowiedziałam się na temat wigilii 1943 roku?
Odkryłam, że dziadek mojego ojca został brutalnie wyprowadzony w wigilię z domu na oczach żony i maleńkich córek, w tym mojej 4-letniej babci, przez gestapo. Już nigdy go nie zobaczyły.
W wigilię. Wyprowadzony. Wyszarpany. W taki dzień, bo wtedy była największa szansa go złapać!
Dla mojego ojca wspomnienie dziadka-muzyka, którego zabito za granie na akordeonie było w gruncie rzeczy jedynym ważnym i ciągle przez niego powtarzanym wspomnieniem. Nikt z nas nie wiedział jednak (on również) ani o obozie, ani o dniu wigilii.
W momencie, kiedy przeczytałam te zeznania poczułam coś, czego się nie da opisać. Wszystko się w ułamkach sekund poukładało. Zobaczyłam ojca miotającego się co wigilię, który zawsze musiał wyjść i nas zostawić jak byłam mała. Odtwarzał swojego dziadka bez końca. Po rozstaniu rodziców siłą rzeczy się to skończyło.
Co mi dała ta wiedza?
Uzdrowienie. Zrozumiałam przekaz. Tę pantomimę, ten ból, tę inscenizację, to przenoszenie cierpienia, to źródło, z którego sączyło się cierpienie. Mogłam tam zejść i uleczyć to, wyprowadzić to ze mnie i moich przodków. Spędziliśmy też jedną z wigilii ze specjalnym talerzem dla pradziadka, który w wizji powiedział, że „nie zjadł tego dnia” i później już nigdy nie jadł. Kolejny raz łzy lały mi się strumieniami. Dlatego karmmy nasze „duchy”, dusze naszych przodków, może przyjdą w wigilię, może jeszcze jest w rodzinie nieuleczona pamięć głodu. Zostawmy im coś, jeśli możemy, nie sprzątajmy po wigilii ze stołu. Niech nocą przyjdą się posilić. Tak wierzyli nasi przodkowie.
Gdy zna się genealogiczne przyczyny zachowań naszych bliskich i nas samych, wybaczenie może być jasne i pełne, a cierpienie raz na zawsze zakończone.
Informacje możem znaleźć dzięki badaniom genealogicznym, słuchaniu historii rodowych, ale jeśli się nie da – to przez pracę z podświadomością, przez czytania rodowe, które niekiedy stosuję na sesjach z Wami, by znaleźć brakujące ogniwo historii i zrozumieć, dlaczego kogoś coś spotkało lub spotyka. Po to, aby raz na zawsze przestało.
Życzę nam wszystkim w te Święta, abyśmy przestali kontynuować te bolesne historie. Życzę nam świadomości, wybaczenia, światła i spokoju. Życzę Wam doświadczenia tylko tego, co piękne w Świętach.
Oby nikt już nigdy nie przeżył takich Świąt, tego życzę całemu światu.
Wszelkich błogosławieństw, Kochane i Kochani!
Napisała: dr Anna Grochowska-Biodrowicz, Kraków, Słońce w 2°34′ Koziorożca, Księżyc w 13°09′ Wagi.
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam dociekać symbolicznych sensów wykonywanych zawodów i profesji, które wybieramy w życiu. W tym tekście znajdziesz psychobiologiczne wskazówki o tym, dlaczego wybieramy zawód tłumacza!
Czy i jak mogę okazać sobie współczucie w procesie uzdrawiania? Aby opowiedzieć na to pytanie, trzeba powrócić do świadomości naszych przywiązań do energii konfliktu czy choroby.
Kiedy piszę ten tekst, jest właśnie Dzień Dziecka. A tekst jest o zaniedbaniach. Gdy zaniedbujemy pewne części siebie, najczęściej oznacza to zaniedbywanie wewnętrznego dziecka. Pierwsze zwykło cierpieć w ten sposób […]